Orlęta wygrały kolejny, trzynasty już mecz, w drodze do III ligi i utrzymali pozycję wicelidera z trzypunktową przewagę nad rezerwami GKS Bogdanka. W niedzielę łukowianie pokonali 3:0 Włodawiankę, strzelając dwie bramki w końcowych minutach. – Na pewno nie był to dla nas spacerek, bo Włodawianka to poukładany zespół – mówi Robert Różański, trener Orląt – Goście mądrze się bronili, zagęścili środek pola i czekali na kontry. Dlatego tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa, które nam się należało – dodaje.
Kibice w Łukowie na pierwszą bramkę musieli czekać prawie godzinę. Trafianie, choć samobójcze, dało miejscowym prowadzenie.
– Już po pierwszej połowie mogliśmy prowadzić i wtedy grałoby nam się łatwiej. Dobrą okazję miał Michał Botwina, ale strzelił z 5 metrów głową w bramkarza. Dobrze, że udało się na początku drugiej połowy strzelić na 1:0, bo w miarę upływu czasu na pewno byłoby nam jeszcze trudniej – podkreśla Różański.
Goście wracali do Włodawy niepocieszeni. – Orlęta były lepsze, ale nie musieliśmy tego meczu przegrać i to tak wysoko – uważa Marek Drob, trener Włodawianki.
– Nasza taktyka zakładała oddanie pola gospodarzom i to się sprawdzało, bo mieli duże problemy z organizacją gry. Zagraliśmy osłabieni kadrowo. Między słupkami wystąpił 18-letni Maciej Paszkiewicz z juniorów, który spisał się bardzo dobrze. Ten mecz mógł nam wygrać Michał Budzyński i szkoda, że zmarnował dobre okazje. Łuków miał też trochę szczęścia, bo po strzale Arka Staszczaka od utraty gola na 1:1 uratowała go poprzeczka – dodaje.
Źródło: Dziennik Wschodni, fot. Jacek Świerczyński