Na początku kwietnia przeprowadziliśmy obszerny wywiad z prezesm Orląt Łuków Zbigniewem Biaduniem. Sternik Orląt opowiada o kulisach wydarzeń z przełomu roku oraz o bieżącej sytuacji w klubie i ewentulanych przyszłych planach. Zapraszamy do mamy nadzieję ciekawej lektury.
Czym się Pan zajmował przed przyjściem do Orląt?
- Z Łukowem związany jestem od 1985 roku kiedy podjąłem pracę w PTTK, zajmowałem się turystyką krajową, zagraniczną, prowadziłem punkt paszportowy i kasę walutową. Przeprowadziliśmy się tu z rodziną z Adamowa w 1987 roku. Od grudnia 1989 roku do końca kwietnia 2003 roku byłem dyrektorem Domu Kultury „Pomnik Czyny Bojowego Kleeberczyków” w Woli Gułowskiej, a także dyrektorem Centrum Kultury i Sportu w Adamowie. Jednocześnie od 1 sierpnia 1995 roku pełnię funkcję dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łukowie. Tak się składało, że przez 7 lat łączyłem te funkcje. W czasie kiedy byłem dyrektorem Centrum Kultury i Sportu w Adamowie, z racji funkcji organizowałem pracę klubu „Sokół” Adamów. Tam też mieliśmy dość trudną sytuację organizacyjną, ale jakoś udało się unormować pewne rzeczy. Od 2000 roku do chwili obecnej jestem też prezesem MKS Delfinek Łuków, którego byłem współzałożycielem. Jest to funkcja społeczna podobnie jak prezesa ŁKS „Orlęta Łuków”, a także Stowarzyszenia Społeczno – Kulturalnego „Nasz Region” i jeszcze innych, jak z tego wynika nie mam czasu na nudę, ani nie „choruję” na zaszczyty i funkcje.
A prywatnie od ponad 30 lat jestem żonaty mam trójkę wspaniałych dorosłych już dzieci, syn Daniel grywał zresztą w Orlętach w piłkę nożną w grupach młodzieżowych. Od pięciu lat mieszkamy z żoną na wsi, 10 km od Łukowa. Był to świadomy wybór związany z moją pasją jaką jest hodowla koni. W Łukowie moje konie przeszkadzały, zwłaszcza niektórym radnym, a szczególnie jednemu. Na wsi mamy „święty spokój” i my i nasze konie. Tam jest cisza, spokój, mnóstwo zieleni, 200 m do rezerwatu przyrody, świetne miejsce na odpoczynek po stresującej pracy.
Jest Pan w klubie już przeszło 3 miesiące. Wydawało się, że łatwo nie będzie. Czy sytuacja w jakiś sposób Pana nie zaskoczyła?
- Zaskoczyła mnie w ogóle cała sytuacja w końcówce grudnia, kiedy zostałem poinformowany o tym, co rzeczywiście zaczęło się dziać w Orlętach. O wszystkim tym dowiedziałem się od Burmistrza Dariusza Szustka, który zaprosił mnie na rozmowę i poinformował, jaki jest stan rzeczy w klubie, i że trzeba tutaj rozpocząć „działania ratunkowe”. Powiem więcej, warunkiem działań ratunkowych, w których pomógłby i burmistrz, i potencjalny pożyczkodawca, było podjęcie się przeze mnie roli prezesa klubu. Z jednej strony była to, nie ukrywam, propozycja nie do odrzucenia ze strony burmistrza i jakaś tam satysfakcja, że to właśnie mnie wybrano do takiego programu naprawczego, aczkolwiek zdawałem sobie sprawę, choć może nie do końca, jakie wyzwania mogą mnie czekać. Ale ja lubię twarde wyzwania, trudne wyzwania.
Pracę w Osirze w 1995 roku, też zaproponowano mi aby przeprowadzić restrukturyzację OSIR, nawet przez pierwsze trzy miesiące miałem taką funkcję Pełnomocnik Zarządu Miasta ds. Restrukturyzacji OSIR. Wielokrotnie w życiu już przed takimi wyzwaniami stawałem, no i w ten sposób staram się sprawdzać i realizować w życiu. W 1982 roku założyłem Spółdzielnie Mieszkaniową w Adamowie, byli tacy co mówili, że im kaktus na dłoni wyrośnie jak w Adamowie powstaną bloki mieszkalne, no i chyba im wyrósł, nie sprawdzałem ale cztery bloki z 68 mieszkaniami stoją choć czasy nie były łatwe.
A jeśli chodzi o sytuację, którą tutaj zastałem to długo by mówić, ale myślę, że nie o to w tym momencie chodzi. Na pewno czeka nas ogrom pracy. Tego nie da się zrobić w 3 miesiące, ani w pół roku bo przede wszystkim trzeba zmienić mentalność funkcjonowania klubu oraz ludzi którzy tutaj pracowali i oczywiście zasady, na jakich opierała się praca. To musi być wszystko klarowne, przejrzyste, czytelne, transparentne. I tak chcemy to wspólnie z nowym Zarządem realizować.
Czy znalazły się dane z tego nieszczęsnego klubowego komputera?
- Ja zjawiłem się po raz pierwszy w klubie 29 grudnia ubiegłego roku, kiedy to po uzgodnieniach burmistrza z poprzednim Zarządem zostałem przyjęty w poczet członków klubu, wybrany do Zarządu i jednocześnie na Prezesa. To wszystko odbyło się na jednym posiedzeniu zarządu w dniu 29 grudnia i na tym też posiedzeniu podjęliśmy uchwałę o zwołaniu Walnego Zebrania Członków ŁKS Orlęta Łuków na dzień 14 stycznia.
Było niewiele czasu. Wiadomo, że musimy uregulować jak najszybciej sprawy zaległości i doprowadzić do rozliczenia dotacji z miasta. To była przecież niebagatelna kwota ponad 400 tys. złotych. Nierozliczenie tej dotacji skutkowałoby tym, że klub przez najbliższe dwa lata nie mógłby korzystać z takiej pomocy z miasta, a tym samym doprowadziłoby to do tego, co mamy w tej chwili w Huraganie Międzyrzec, który de facto przestał funkcjonować. Szkolenie młodzieży jeszcze tam trwa, natomiast seniorzy nie biorą udziału w rozgrywkach.
Zgodnie z umową, udało nam się w dniu 30 grudnia odblokować konto bankowe, pożyczyć pieniądze na uregulowanie – zwłaszcza wobec pracowników – zaległości płacowych i tych najpilniejszych zobowiązań szczególnie wobec urzędu skarbowego, ZUS-u i wielu innych, które natenczas występowały tak, ażeby rok zamknąć w takiej sytuacji, aby klub mógł rozliczyć dotację z urzędu miasta. Oczywiście, że ogromną rolę w tym wszystkim odegrał głównie Pan Jakub Chruściel, który na „dzień dobry” pożyczył klubowi 100 tys. złotych. Jest to oczywiście pożyczka, więc będzie konieczny jej zwrot w określonym terminie. Natomiast, gdyby nie ta pożyczka to klub musiałby ogłosić upadłość. Czasami się zastanawiam, czy może nie lepiej by było, gdyby tak się stało i zaczynać wszystko od nowa, ale decyzja burmistrza była taka, żeby klub ratować, żeby nie dopuścić do sytuacji upadku czy też wykluczenia klubu z rozgrywek. Burmistrz od początku podkreślał ten temat w rozmowie ze mną i z zarządem, że to wszystko musi dalej funkcjonować, tylko w innym kształcie i w inny sposób.
Od nowego roku zaczęliśmy przygotowywać się do Walnego Zebrania Członków. Na krótki okres, czyli od 2 stycznia do walnego został powołany dyrektor, pani Anna Koza. Wszyscy pracownicy otrzymali nową szansę po rozmowie ze mną, ponieważ nie chciałem podejmować jakichś drastycznych decyzji do czasu walnego zebrania członków, na którym będzie wybrany nowy zarząd i wytyczone kierunki do dalszego działania. Niemniej jednak, w kilkukrotnych rozmowach z główną księgową informowała mnie ona, że wszystko jest w porządku, wszystko jest pod kontrolą, i że otrzymamy dane finansowe, informacje na temat stanu zadłużenia itd.
Zwołaliśmy Zarząd klubu, na który również zaprosiliśmy przedstawicieli Komisji Rewizyjnej. Nota bene okazało się, że po raz pierwszy w historii działania tejże komisji. Komisja umówiła się także z księgową na sprawdzenie tych danych. No i niestety, bodajże 14 stycznia rano poinformowano mnie, że w komputerze skasowały się dane księgowe. Natychmiast uruchomiłem księgowe, które na tym się znają, uruchomiłem informatyków, którzy administrują takimi programami. Była nas tutaj w klubie spora ekipa około 4-5 osób. No i po dość krótkiej analizie okazało się, i taką wstępną informację otrzymałem od informatyków, że rzeczywiście tych danych za lata 2009 i 2010 w komputerze po prostu nie ma, więc nie można było zrobić sprawozdań. Otrzymałem także sugestię, że tych danych najprawdopodobniej tam nie było dotychczas, co zresztą się potwierdziło już niedługo potem. Z tego, co mi wiadomo najprawdopodobniej bilans za rok 2009 zrobiono „na piechotę” na podstawie danych źródłowych.
Wówczas podjąłem decyzję natychmiastową i podziękowałem za pracę dotychczasowej głównej księgowej, zabezpieczyłem wszystkie dokumenty źródłowe po to, żeby sporządzić bilanse za lata 2009 i 2010 na nowo, na podstawie dokumentów źródłowych, co też mogę powiedzieć, że już się stało. Bilans za lata 2009 i 2010 został z nową główną księgową sporządzony, przygotowany, stosowne deklaracje zostały złożone do urzędu skarbowego.
Pozostałe kwestie które mnie bardzo zaskoczyły to: ilość niewykorzystanych pomieszczeń, rozbudowane „urzędowanie” a nie przeznaczanie pomieszczeń dla zawodników – według mojej oceny to nie te kierunki. Dlatego z dawnych pomieszczeń biurowych i świetlicy zrobiliśmy dwie nowe szatnie dla zawodników, pomieszczenie dla trenerów, którego nigdy nie mieli oraz pomieszczenie dla sędziów. Następna kwestia to na przykład fakt, że klub zatrudniał pracowników na roboty interwencyjne czy też pracowników obsługi, a wokół klubu, w pomieszczeniach, w dawnych halach był ogromny bałagan, brud. Zaczęliśmy to wszystko porządkować i modernizować, odnawiać i przystosowywać do normalności.
Mówił Pan, że pracę straciła główna księgowa. Rozwiązano także umowę z Tadeuszem Kurkiem. Jakie były tego powody?
- Powiem tak, jak już mówiłem, na początku roku przeprowadziłem rozmowę ze wszystkimi dotychczasowymi pracownikami, dając wszystkim szansę na uczciwą pracę w klubie. Oczywiście oczekiwałem lojalności, zaangażowania w pracę i pracowitości.
Pierwszy syndrom nielojalności pana Kurka pojawił się wtedy, kiedy przedstawiciel firmy Panorama poinformował mnie o zobowiązaniach, które klub ma wobec tej firmy. Pan Tadeusza stwierdził wtedy do właścicielki firmy, że gdyby był pan dyrektor Bącik to już dawno te zobowiązania by były spłacone, a dlaczego Biaduń nie spłaca to on nie wie. Wiedział jednak doskonale, że klub jest w tragicznej sytuacji finansowej. Natomiast druga przyczyna to była taka, że kiedy rozmawialiśmy o rozliczeniu ekwiwalentów dla zawodników drużyny seniorów za grudzień, to pan Tadeusz Kurek przedstawił mi nie do końca, a może bardziej niż nie do końca prawdziwe dane. I to całkowicie zachwiało moim zaufaniem. A trzecia rzecz to pan Tadeusz Kurek miał przygotować mi spis reklam funkcjonujących na stadionie i podał mi nieprawdziwe dane i to wystarczyło i przelało czarę goryczy.
Natomiast dementuję jakiekolwiek informacje Pana Kurka, że była między nami kiedykolwiek rozmowa o diametralnie różnym spojrzeniu na piłkę nożną. Takiej rozmowy nigdy nie było. Pan Tadeusz Kurek został od 1 lutego zatrudniony w Ośrodku Sportu i Rekreacji na okres próbny do końca kwietnia, jednak w marcu złożył wypowiedzenie. Jego wybór, myślę że dobry.
Chcielibyśmy wrócić jeszcze do tej sytuacji z tym nieszczęsnym komputerem. Media informowały, że sprawą interesuje się prokuratura. Podobno także zawodnicy byli przesłuchiwani na policji. Czy wie Pan coś więcej na ten temat?
Osobiście byłem także przesłuchiwany, i to przez dłuższy czas. Ponoszę, jak gdyby, konsekwencję działania poprzedniego zarządu. Mogę powiedzieć tyle, że już na jesieni, kiedy mnie tutaj w klubie jeszcze nie było, zawodnicy byli już przesłuchiwani. Dochodzenie prowadzone przez policję trwa już od jesieni roku 2010. W tej chwili jest bardzo zintensyfikowane. Mogę powiedzieć także, że nie jest to już tylko dochodzenie policyjne, ale także śledztwo prokuratorskie. Dotyczy ono nieprawidłowości w klubie za lata 2007-2010. Co do szczegółów nie mogę nic więcej powiedzieć.
Kto będzie w takim wypadku ponosił odpowiedzialność prawną?
- Odpowiedzialność prawną ewentualnie karną będą ponosili ci, którzy do tej sytuacji doprowadzili. Jeśli były nieprawidłowości natury przestępczej to ponoszą odpowiedzialność ci, którzy zawinili. My będziemy musieli uporać się z długami, które nam pozostawił poprzedni zarząd. Natomiast my w żaden sposób ani ja, ani obecny zarząd nie uczestniczyliśmy w tym procederze. Mnie w styczniu próbowano podłożyć dokumenty do podpisu, niekoniecznie prawdziwe (ekwiwalenty), ale się nie udało. Nie czuję się w żaden sposób winny, mogę odpowiadać za klub od 29 grudnia 2010, natomiast cały nowy zarząd od 14 stycznia 2011 roku. Za tamten okres niech odpowiadają ci, którzy w tym brali udział. A kto będzie odpowiadał, czy zarząd, czy dyrektor, czy kierownik drużyny, czy piłkarze także bo wiem, że na różną okoliczność są przesłuchiwani, trudno mi powiedzieć.
Ale czy wierzy Pan w pozytywne rozstrzygnięcie, czy skończy się jednak tylko na osądzie moralnym?
- Trudno mi powiedzieć na czym się to skończy. O tym będzie decydował prokurator i sąd, a sąd jest niezawisły. Jeśli prokurator zdecyduje się sprawę skierować z oskarżenia publicznego do sądu, no to już będzie decyzja sądu. Trudno mi jest ocenić jaki wyda wyrok. Ja wiem, że dla mnie jako obecnie urzędującego prezesa ta sytuacja jest ogromnie dyskomfortowa. Powiem tak, ponieważ spodziewamy się, że prokurator zabezpieczy wszystkie dokumenty klubu, zresztą już teraz policja, która prowadzi dochodzenie zażądała mnóstwa dokumentów, przygotowujemy kopie. Proszę sobie wyobrazić, że skopiowanie jednego roku dokument po dokumencie trwa około tygodnia. A tego mamy aż za 4 lata. To jest miesiąc kserowania. To jest dodatkowy kłopot i koszty no i musi się tym zajmować dodatkowo jeden człowiek.
Chcielibyśmy zapytać o skład nowego zarządu. Czy mógłby go Pan przybliżyć, czym się zajmują poszczególni członkowie.
- Jeśli chodzi o mnie to bardziej się przedstawiać chyba nie muszę. Wiceprezesem jest pan Jakub Chruściel – przedsiębiorca, właściciel firmy Elbud, który wspomógł nas w odpowiednim czasie i wspiera nasze działania. Drugim wiceprezesem jest przedstawiciel Zakładów Mięsnych wydelegowany do nas przez ich zarząd – pan Artur Osiak. Na co dzień jest szefem ds. eksportu Zakładów Mięsnych, a wiec samo stanowisko świadczy o tym, że Zakłady Mięsne dość poważnie podchodzą do kwestii klubu. Pozostali członkowie zarządu to: Dariusz Solnica – nie muszę w zasadzie przedstawiać, wieloletni zawodnik, trener juniorów młodszych, a obecnie także kierownik drużyny seniorów i jednocześnie asystent trenera pierwszej drużyny. Grzegorz Karwowski – jest to prezes spółdzielni ŁuksjaMed, pan Waldemar Krypa – jeden ze współwłaścicieli domu handlowego Gust, pan Wojciech Sobolewski – dyrektor Zespołu Szkół w Krynce, pan Zbigniew Niebrzegowski – jedyna osoba z poprzedniego zarządu, bardzo związany z siatkówką i przedstawiciel właśnie tej dyscypliny w zarządzie. Ponadto pan Dariusz Orzeł, przedsiębiorca, który ma własny sklep, i który już nas wspiera bo przekazał nam nieodpłatnie farby do renowacji obiektów. Adam Kulik – bardzo zacna postać, kibic od ponad 30 lat, znający bardzo dobrze piłkę nie tylko seniorską ale też młodzieżową. Na przestrzeni tych ostatnich miesięcy pan Adam wniósł ogromny wkład pracy i zaangażowanie. Szczególnie, że sytuacja w klubie była trudna. Bywa na treningach i meczach seniorów i drużyn młodzieżowych. Myślę, że wniesie wielki wkład w szkolenie młodzieży, pozyskiwanie zawodników z klubów ościennych, a przede wszystkim odzyskanie wychowanków. Na co dzień jest zastępcą dyrektora więzienia w Siedlcach. Kolejni członkowie zarządu to pan Zygmunt Piekarski, dawny działacz klubowy, związany z Orlętami jeszcze w latach dziewięćdziesiątych zwłaszcza z zapasami, a teraz z boksem, pan Cezary Pasik, zapaśnik, działacz i sędzia zapaśniczy.
Wiemy, że to członkowie klubu głosowali kto będzie w zarządzie, ale jak panowie ustaliliście kandydatury? Siedliście może z burmistrzem i mówicie: może tego zaprosimy?
- (śmiech) Nie, nie, nie. Nie było poleceń chociaż rozmawialiśmy na ten temat. Miałem tutaj swobodę działania. Oczywiście nie ukrywam, że starałem się dobierać ludzi takich z którymi będę mógł współpracować. Takich, którzy będą w sposób twórczy wspierali działanie klubu, będą mieli trzeźwe spojrzenie, i poprzez swoje związki z biznesem i osiągnięte sukcesy będą potrafili budować pozytywny wizerunek klubu i dobry klimat dla innych sponsorów. Bo jeśli ktoś doszedł do czegoś własną pracą to myślę, że zasługuje na szacunek. Na dodatek jeśli teraz chce społecznie pracować na rzecz klubu to należy tę chęć wykorzystać.
Wracając do pytania, to burmistrz nie nakazał, że ma być ten czy tamten człowiek. Dyskutowaliśmy, nie ukrywam, w gronie dość szerokim i przy udziale burmistrza i przy udziale pana Chruściela, pana Roberta Dołęgi i innych przedstawicieli, także z poprzedniego zarządu, kto ewentualnie mógłby się w tym klubie znaleźć i z kim można by było twórczo pracować. Nie na takiej zasadzie, że będzie pracował prezes i dwóch członków zarządu, tak jak być może bywało. My już jako Zarząd zbieraliśmy się cztery czy pięciokrotnie, nie wspomnę o posiedzeniach Prezydium Zarządu, a teraz ustaliliśmy, że zawsze przed piętnastym dniem każdego miesiąca będzie się odbywało posiedzenie zarządu.
Czy taki skład gwarantuje skuteczną pracę? Dochodziły sygnały, że poprzednie zarządy często składały się z figurantów, a decyzje podejmowały pojedyncze osoby?
- To już nie jest zarząd figurantów. Dużo tu dyskutujemy, „walczymy” nawet ze sobą troszeczkę, w cudzysłowie mówiąc oczywiście. Każdy chce najlepiej dla swojej sekcji, po to by nie było, że w Orlętach jest tylko piłka nożna. Chociaż oczywiście piłka to wiodąca dyscyplina sportu, bo mamy tu szkolenie w aż sześciu grupach wiekowych, natomiast są w klubie ogromne tradycje zapasów, ciężarów i nie możemy też zapominać o nowych sekcjach.
Jak obecnie wygląda struktura organizacyjna klubu? Kto jest pracownikiem Orląt?
- Od 26 stycznia 2011 klub prowadzi działalność szkoleniową, sportową i rozgrywki. Natomiast nie administruje już obiektami jak dotychczas. Cały ten ciężar administrowania obiektami, a więc stadionem miejskim przy ulicy Warszawskiej, a także boiskami treningowymi nad Krzną przejął od tego dnia Ośrodek Sportu i Rekreacji. I to właśnie w tej chwili ludzie z OSiRu prowadzą na stadionie prace modernizacyjne. Pracowników klubu dotychczasowych przejął Ośrodek Sportu i Rekreacji. Nie mówię tu o pracownikach stricte merytorycznych, jak trenerzy. Występując do miasta o dotację na szkolenie musimy mieć kadrę trenerską, a występuje klub, a nie OSiR. Trzeba rozdzielić te dwie rzeczy. Całą tę robotę organizacyjną, techniczno-administracyjną przejął na siebie OSiR, który w tym celu w swoich strukturach utworzył Biuro Obsługi Sportu. Biuro Obsługi Sportu oraz Zespół Miejskich Obiektów Sportowych administruje teraz i pływalnią letnią „Delfin” i obiektami przy ulicy Warszawskiej, a nazywa się to dokładnie Stadion Miejski „Orlęta” oraz boiskami treningowymi.
Jeżeli chodzi o strukturę organizacyjną to najważniejszym organem w klubie jest Walne Zebranie Członków, które wybiera Zarząd i Komisję Rewizyjną. Z kolei zarząd wybiera ze swojego grona pięcioosobowe prezydium. Walne zebranie bezpośrednio wybiera prezesa. Ja mam zaszczyt w tej chwili pełnić tę funkcję. Na jednym z pierwszych posiedzeń zarządu zaproponowałem włączenie nowych sekcji do klubu. I mamy sekcję piłki nożnej, na czele której stoi kierownik sekcji pan Adam Kulik. Ponadto mamy sekcję podnoszenia ciężarów z kierownikiem sekcji panem Jakubem Chruścielem. Sekcja zapasów, na czele której stoi pan Cezary Pasik. Sekcja piłki siatkowej, pan Zbigniew Niebrzegowski. Sekcja boksu, szefem tej sekcji jest Pan Zygmunt Piekarski. Sekcje warcabów i szachów, na czele z panem Wojciechem Sobolewskim. Sekcja biegów średniodystansowych z kierownikiem, panem Dariuszem Orłem. I tu muszę się pochwalić. Ta sekcja już reprezentowała klub Orlęta i miasto Łuków we Francji. Na ostatniej sesji Rady Miasta był pewien akcent z podziękowaniem od zawodników dla władz miasta i od władz miasta za promocję we Francji. Sekcja boksu też już rozpoczęła funkcjonowanie, ponieważ zawodniczka Katarzyna Karwowska startowała w eliminacjach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Co prawda pierwsze koty za płoty, start był nie do końca pomyślny, ale ma jeszcze kolejną szansę, powalczyć o finał.
Jak można zostać członkiem Stowarzyszenia Orląt Łuków? Ile wynoszą składki członkowskie, jakie są formalności, jakie dokumenty należy złożyć? Czy można zapoznać się ze statutem klubu?
- Jeżeli chodzi o członkostwo w klubie rzecz jest nad wyraz prosta. Po prostu trzeba zgłosić się do klubu, pobrać deklarację członkowską lub tu na miejscu ją wypełnić. Po złożeniu takiej deklaracji członkowskiej zarząd klubu na najbliższym posiedzeniu podejmuje decyzję o przyjęciu w poczet członków. Składki członkowskie wynoszą 3 zł miesięcznie, a więc w skali roku to zaledwie 36 zł. Zachęcamy jak największa ilość osób do tego, aby przystępowały do klubu ŁKS Orlęta Łuków. Statut można dostać i zapoznać się z nimi w klubie, a niedługo mam nadzieję, będzie także dostępny na Waszej stronie internetowej. Przy okazji bardzo dziękuję, że stworzyliście tą stronkę, uważam że jest naprawdę dobra i liczę na dalszą bardzo dobrą współpracę co najmniej taką jak ta dotychczasowa z nowym zarządem. Ze swej strony deklaruję otwartość na współpracę i pomoc w miarę możliwości.
Ilu członków liczy klub?
- Na dzień 14 stycznia, a więc dzień walnego zebrania, członków z opłaconymi składkami było 48. Tylko 48. Mimo, że w klubie jest wiele sekcji, wielu sportowców trenuje, wielu rodziców sportowców jest związanych z klubem to mamy w tej chwili tylko 48 członków. Przypominam, że członkiem klubu może być też osoba niepełnoletnia. Nawet osoby, które mają ukończone 16 lat mogą być reprezentantami w zarządzie. To wszystko bardzo szczegółowo określa statut.
Kiedy odbędzie się Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków? Co będzie na nim poruszane?
- Do końca czerwca będzie zwołane Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków na którym przedstawimy wszystkim członkom sytuację w klubie, sprawozdania finansowe, analizę zysków i strat za okres ostatnich czterech lat, a więc 2007-2010. Oczywiście będziemy też mówić o aktualnej sytuacji w klubie, a także przymierzamy się do małych zmian w statucie klubu. Chociażby zapis, że walne zebranie odbywa się raz na dwa lata, co jest dla mnie zapisem nie do przyjęcia. Myślę, że walne zebranie członków powinno się odbywać przynajmniej raz do roku.
Jaka jest forma zatrudnienia zawodników? Czy są to kontrakty, umowy? Jak możemy to nazwać?
- Nie ma „formy zatrudnienia zawodników”. Nie ma takiego pojęcia. Zatrudnienie zawodników mogłoby odbywać się na zasadzie kontraktów o profesjonalne uprawianie piłki nożnej. Tak dopuszczają przepisy. Natomiast jest to realizowane głównie w ligach od III ligi wzwyż. Na poziomie rozgrywek IV ligi możemy zwrócić poniesione koszty zawodnikom lub też tak, jak w przypadku naszego klubu obok zwrotu kosztów, przyznać premie za wygrane mecze. Są to nagrody, które zresztą dopuszcza statut, bo statut w swoim zapisie mówi o tym, że za wzorową pracę, aktywny udział w realizacji zadań sportowo-organizacyjnych mogą być przyznawane wyróżnienia i nagrody. Wśród tych nagród mogą być również nagrody pieniężne. Oczywiście nie pochodzą one wówczas ze środków budżetowych otrzymywanych z dotacji, tylko ze środków pozyskiwanych od sponsorów. Wiem, że wiele dyskusji wywołała ta kwestia. Myślę, że straciliśmy co najmniej trzech niezłych zawodników z powodu tych niedomówień. Od samego początku twierdziłem, że po pierwsze wszystko w tym klubie ma być transparentne i przejrzyste. Kiedy w styczniu spotkałem się z informacją uzyskaną od piłkarzy na zgrupowaniu – a wcześniej także kuluarowo – że piłkarze mają jakieś niezapłacone pieniądze za poprzednie lata, pytałem jakie to są kwoty. Nikt nie był mi w stanie tego powiedzieć. Sami piłkarze twierdzili, ze są to kwoty „około, mniej więcej itd.”. Nikt nie miał tego udokumentowanego w żaden sposób i do wyliczenia nie mógł tego przedstawić.
Doszliśmy do wniosku, że taka sytuacja trwać dalej nie może. I wobec pytań jak to uregulujemy, wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom piłkarzy przedstawiając im propozycję porozumienia, pisemnego porozumienia, które każdy piłkarz otrzymał do podpisu, na którym podpisał się też prezes i wiceprezes w imieniu zarządu. Te propozycje zostały wcześniej uchwalone na posiedzeniu Zarządu. Propozycja wyglądała w ten sposób. Zawodnicy za używanie własnej odzieży na treningach, a także jej pranie otrzymują ekwiwalent 15 zł. I to jest ekwiwalent, który ma wyrównać im poniesione z tego tytułu koszty. Druga rzecz, która jest bezwzględna i myślę, że ze zrozumieniem zostanie przyjęta przez wszystkich to jest zwrot kosztów dojazdów. Oni gdzieś się uczą, gdzieś pracują, studiują. Trudno, żeby za reprezentowanie klubu dokładali jeszcze do tego pieniądze. Ten zwrot kosztów przejazdów odbywa się na podstawie zestawienia ilości przyjazdów na treningi i mecze potwierdzonych przez trenera. To wszystko jest dokumentowane. Trzecia rzecz to jest kwota 2000 złotych, uchwalona przez zarząd. Jest to kwota przeznaczana miesięcznie na odżywki, odnowę biologiczną, podnoszenie kondycji fizycznej, dzielona i przeznaczana indywidualnie dla zawodników. Dzielona nie przez prezesa, ale przez komisję w składzie: trener, kierownik sekcji i kierownik drużyny. To oni wiedzą najlepiej komu w danym momencie potrzebna jest najbardziej jaka pomoc. I wreszcie nagrody. Ja jestem za tym, aby obowiązywał system motywacyjny. Nie chodzi mi o to, aby zawodnicy jak podobno poprzednio mieli jakieś „stałki”. Trudno mi o tym mówić, bo nie mam na to dokumentów. U nas obowiązuje taka zasada, że za zwycięstwo w meczu mistrzowskim zawodnicy otrzymują do podziału kwotę 4500 złotych. I znów o podziale tej kwoty za wygrany mecz nie decyduje prezes czy ktokolwiek inny tylko decyduje zespół w składzie: trener, bo jest to dla niego pewien instrument do motywowania zawodników do zaangażowania w treningu, meczu itd. Decyduje także kierownik drużyny, i pomaga również kierownik sekcji. Podział odbywa się jeszcze dodatkowo przy udziale przedstawiciela drużyny. Myślę, że jest to czytelne i transparentne. Ten proponowany podział również jest przedstawiany na posiedzeniu zarządu, który akceptuje ten wniosek. I tak za wygrany mecz jeden zawodnik może dostać 100 złotych, a drugi może dostać nawet 500 złotych czy 1000 złotych. To już jest kwestia uznania trenera i komisji, ile kto wniósł wkładu w to zwycięstwo. Trener musi mieć instrumenty aby mobilizować zawodników do pracy, bo chodzi nam o szkolenie, zaangażowanie, godne reprezentowanie barw klubowych. Jest jeszcze zwrot za zakupione buty piłkarskie, dwa razy do roku po 250 złotych.
To autorskie pomysły władz klubu czy może gdzieś podpatrzone?
_ Tak trochę pół na pół, trochę podpatrzone a trochę wymyślone. Bazowaliśmy też na możliwościach prawnych i doświadczeniach innych klubów. Ekwiwalenty już wcześniej bywały, ale były trochę inne, np.: za pranie itd. Obecnie stroje po meczach prane są w pralni, która prowadzi takie usługi specjalistyczne, zaś stroje po treningach piorą zawodnicy we własnym zakresie. Natomiast jeśli chodzi o ten pomysł z porozumieniami i nagrodami, jest to nasz pomysł, autorski. Zresztą zgodny ze statutem, legalny, formalny, na piśmie. Muszę jednak dodać, ze nie wszystkim przypadł do gustu.
Czy już wiemy, jaki jest dokładny, ten słynny dług Orląt?
- Jeśli chodzi o zobowiązania, to na koniec roku 2010 wyniosły one 152 042,82 zł . W tym jest 100 tys. pożyczki od pana Chruściela, 30 tys. pożyczki od pana Andrzeja Skwarka jeszcze w roku bodajże 2008, nierozliczonej. I jeszcze 5 tys. od pana Bogdana Kucharskiego i 5 tys. od pana Waleriana Grochowskiego. Plus zobowiązania na koniec roku. Ten dług staramy się systematycznie, pomału zmniejszać, choćby z tego względu, że pewne obciążenia z klubu odeszły. Są to wydatki związane na przykład z utrzymaniem obiektów, gazem, energią, kosztami utrzymania boisk itd. Aczkolwiek trzeba sobie powiedzieć jasno i wyraźnie: sytuacja klubu wcale nie jest jeszcze dobra, ponieważ długi trzeba oddawać. Długów nie można oddać z dotacji otrzymywanej z miasta, tylko ze środków pozyskiwanych od sponsorów. Rozpoczęliśmy rozmowy ze sponsorami, które przerwał nam niestety strajk. I po tym strajku piłkarzy rozmowy ze sponsorami na dość długo zostały nawet zawieszone. Trudno było iść do potencjalnych sponsorów, kiedy ich pierwsze pytanie brzmiało: „a to oni już przestali strajkować”? Myślę, że najpierw trzeba przywrócić markę klubowi. To, co piłkarze robią na boisku w pierwszych spotkaniach otwiera drogę do rozmów. Zresztą to nie jest tak, że my tu spaliśmy i czekaliśmy aż nam zaczną wygrywać. Rozmowy są prowadzone i myślę, że klimat jest sprzyjający. Miejmy nadzieję, że na pokrycie tych zobowiązań, które wobec piłkarzy będziemy mieli, z tytułu ich zwycięstw znajdziemy środki u sponsorów, jest to bardzo realne. Cel mają postawiony jasno: zwyciężać. A prezes ma ból głowy skąd znaleźć na to pieniądze.
Wiemy o pożyczce od pana Chruściela. Czy Orlęta są w stanie oddać tę kwotę? Na Walnym Zebraniu była mowa o terminie majowym.
- Tak. Termin był do maja, ale już renegocjonowaliśmy tę datę i myślę, że pośpiechu nie ma.
Czy jest możliwość wyciągnięcia konsekwencji wobec poprzedników?
- Jeśli o sam dług chodzi to chyba nie, bo zaciąganie długu nie pociąga za sobą konsekwencji. Niegospodarność może ciągnąć za sobą konsekwencję, jeżeli ten dług został przeznaczony w niewłaściwy, nielegalny sposób lub na nielegalny cel. Ale myślę, że najpierw wyjaśnią to organy do tego powołane. Sam prezes i zarząd nie ma żadnych możliwości śledczych ani egzekucyjnych. Dopiero jak zapadną stosowne – ale ewentualne powtarzam – wyroki, wówczas będziemy mogli na drodze postępowania cywilnego dochodzić swoich racji. Taką możliwość mają także piłkarze. Jeżeli mają jakiekolwiek należności wobec klubu i będą w stanie to udowodnić na piśmie lub też w wyniku postępowania prokuratorsko-sądowego, że jakieś pieniądze im się należą, wówczas będą mogli dochodzić od klubu tych roszczeń.
Czy miasto przekazało już dotację na 2011 rok?
- Jesteśmy już po podpisaniu umów. Środki na razie są przekazane częściowo. Na dzień dzisiejszy jest to kwota 50 tys. złotych, na takie najpilniejsze potrzeby. Natomiast umowy są podpisane zgodnie z przyznaną nam dotacją według ofert jakie złożyliśmy i te pieniądze otrzymamy.
Powiedział pan, że dotacją z miasta nie możemy spłacać zobowiązań. Czyli nie jest tak, ze otrzymujemy dotację, spłacamy długi, i pieniędzy nie ma i koło się zamyka?
- Nie wiem jak było, ale teraz tak nie jest.
Kiedy rozebrany będzie pierwszy barak-hala? Co z kolejnym barakiem? Czy zostanie on wyremontowany, czy także czeka go rozbiórka?
- Muszę powiedzieć, że stosowne dokumenty już złożyliśmy do starostwa., ponieważ to nie jest tak, że podejmę decyzję i sobie rozbieram. Jest to po pierwsze mienie komunalne, miejskie, więc musimy przeprowadzić pełną procedurę w tym zakresie. I zarówno ja i cały zarząd stoimy na stanowisku, że ten pierwszy barak, który jest w bardzo złym stanie i jest zbędny należy rozebrać. Natomiast łącznik murowany i drugi barak chciałbym zatrzymać, choćby po to, żeby w okresie wiosenno-letnio-jesiennym np. zapaśnicy mogli tutaj trenować, aby już nie korzystać z hali, gdzie za każdym razem trzeba rozkładać maty i materace. W zimie to jest co innego, bo tę powierzchnię bardzo trudno ogrzać, to są ogromne koszty. Skoro mamy zaplecze w szkołach, trzeba z tego korzystać, natomiast nie ponosić tutaj bezsensownych kosztów. Ale w okresach kiedy można korzystać z naszych obiektów to należy to robić właśnie tu.
Czy procedury do rozbiórki pierwszego baraku ruszyły?
- Tak, i gdybyśmy bardzo chcieli się upierać, moglibyśmy już rozbierać ten budynek. Uważam jednak, że w momencie kiedy trwają rozgrywki rozpoczynanie procesu rozbiórkowego jest trochę nie na miejscu, byłoby i nieestetyczne, a nawet może niebezpieczne.
Czyli czekamy do końca sezonu?
- Ja myślę, że tak. Skończymy sezon, bo to już w tej chwili niczego nie zmieni. To się nie zawali. Jak widać baraki zostały odświeżone, zginęły te paskudne napisy na tych budynkach. Nie będziemy oczywiście inwestowali jakichś ogromnych pieniędzy, skoro mamy przynajmniej ten jeden rozbierać. Myślę, że poprawiliśmy ich estetykę i spokojnie sobie mogą poczekać, kiedy przyjdzie na to odpowiedni moment. Pierwszy rozbierzemy, drugi będę starał się zostawić.
Baraki zapewne zostały pomalowane farbami od pana Dariusza Orła. Czy działalność klubu wspierają inni dodatkowi sponsorzy? Nie mówimy tutaj od razu o jakichś wielkich kwotach, ale czy chociaż drobni darczyńcy są skłonni inwestować w Orlęta?
- Tak, farby przekazał nam pan Dariusz Orzeł. Są też inni sponsorzy. Zarówno są to sponsorzy, którzy wspierają klub na zasadach wzajemności, że mogą się reklamować na obiektach. Ale są też sponsorzy, którzy przeznaczają pieniądze nic za to nie oczekując.
Widzimy kolejne zmiany na stadionie. Montowane są nowe ławki dla rezerwowych.
- Tak, na 10 kwietnia będą już gotowe. Wymagało to sporo pracy. Nie mogliśmy tam wejść w zimie, najpierw było zamarznięte, później było błoto. W tej chwili pogoda nam już na to pozwala. Myślę, że bardzo rozsądną decyzją było przełożenie pierwszego meczu ze Stalą Kraśnik, co pozwoliło nam na doprowadzenie tego boiska do lepszego stanu. Na 10 kwietnia planujemy już nowe boksy dla rezerwowych. Przygotowujemy w tamtym miejscu ogrodzenie, zniwelowaliśmy skarpy, będzie to trochę inaczej wyglądało. Boksy będą odgrodzone od publiczności, tak żeby już nikomu nie przyszło do głowy jakieś tam stukanie w te boksy itd.
A co ze stadionem? Wiemy, że w tegorocznym budżecie miasta sprawa nie została uwzględniona. Jaka jest pańska wizja i czy będzie pan przekonywał do jej realizacji burmistrza?
- Ja jestem raczej realistą. Wiem, że kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Zresztą stadion już nie pierwszy raz obiecywano. W poprzednich kampaniach samorządowych również, bo on już wiele lat temu był obiecywany. Natomiast musimy sobie zdawać sprawę, po pierwsze jaki jest stan budżetu miasta, czy jest możliwość pozyskania środków zewnętrznych na ten, czy ewentualnie nowy stadion. Jeśli takich możliwości nie ma to trzeba spokojnie modernizować to co się ma. Doprowadzić do takiego stanu, żeby dało się to używać i było to estetyczne. I powiem tak: nie należy podgrzewać niepotrzebnie atmosfery. Natomiast jeśli środki finansowe by się znalazły, zwłaszcza środki zewnętrzne to ja byłbym zdania, że należałoby stadion z centrum miasta wynieść. Nie gdzieś tam daleko na pola, ale są takie tereny w mieście. Zresztą dziwiłem się, ale nie mi było o tym dyskutować, kiedy budowano boisko treningowe nad Krzną, że tam nie przymierzano się właśnie do stadionu. Tam jest na to dobre miejsce. Jednocześnie oddalone bardziej od samego centrum i położone przy obwodnicy. Ze względów bezpieczeństwa też byłoby atrakcyjnym miejscem. Ja chciałbym kiedyś w życiu administrować nowoczesnym stadionem, takie jak budowane są już u nas w okolicy, choćby w Puławach. Nawet Szczebrzeszyn już ma. Taka nieduża miejscowość, ale w którymś momencie postarała się o środki i sobie wybudowała stadion. Nawet nasze okoliczne miejscowości, przecież Krzywda modernizowała stadion. Wiele tych przykładów można by wymienić. U nas natomiast nastąpiła jakaś taka stagnacja jeśli chodzi o bazę sportową no może bardziej skoncentrowano się na halach i Orlikach, a przydałoby się chociażby boisko pełnowymiarowe ze sztuczną nawierzchnią. Myślę, że skupiano się za bardzo na pięciu w górę tabeli w rozgrywkach, kupowaniu zawodników, niż na tym, że można by ten obiekt modernizować albo przenieść wogóle.
Bądźmy realistami, jeśli uda się pozyskać środki, jestem jak najbardziej za. A jeśli nie, to przyjdzie mi administrować, jeśli to nadal będę ja, bo podobno chętnych na moje miejsce nie brakuje, podobnie jak basenem letnim, gdzie walczę od 15 lat żeby ten basen zmodernizować. 2-3 lata temu była niepowtarzalna okazja, żeby zrobić z tych basenów całkiem fajny aquapark. Za 8 milionów można było zrobić piękny obiekt. To jest gestia gustu i wyborów. Trudno mi to komentować, ja bym na pewno decydował inaczej. Zapotrzebowanie na baseny letnie jest ogromne, to jest około 20-30 tys. osób w ciągu dwóch miesięcy. Zważmy na to, ze od 15 lat w Łukowie nie utopiło się żadne dziecko na dzikich kąpieliskach. To jest też alternatywa, ze dzieci mają bezpieczne miejsce, są ratownicy, obowiązują może surowe zasady w zakresie bezpieczeństwa ale na szczęście nic złego nikomu się nie stało. Myślę, że o to chodzi. Rodzice mogą na cały dzień za trzy złote wysłać dziecko z pewnością, że będzie spokojnie, bezpiecznie itd. To jest inwestycja w ludzkie życie. Nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę.
Czy oprócz kwestii baraków planowane są jakieś inne, kosmetyczne poprawki?
- Myślę, ze tak. Już część prac została wykonana. Zostały troszeczkę odświeżone te baraki, żeby nie szpeciły tak bardzo. Wymieniane są boksy dla zawodników rezerwowych i one już w najbliższym tygodniu zostaną zamontowane. Na wymianę lub modernizację czeka strasząca budka spikerska. Już na samym stadionie, na miejscach dla kibiców zostało wymienione ponad 40 krzesełek. Będziemy się starali też to wszystko w miarę możliwości pomalować, odświeżyć bieżnię, wymienić cały ciąg reklamowy od ulicy Rogalińskiego, bo to są już rozpadające się reklamy i antyreklamy bym powiedział. Będziemy też chcieli usunąć na trybunach od strony baraków te wystające pozostałości po dawnych ławkach. Jeśli będzie też życzenie od strony klubu kibica usuniemy też wystające słupki z końca trybuny krzesełkowej. Chcemy też otworzyć parking od ulicy Warszawskiej, tak żeby nie stał on zamknięty bez przyczyny, aczkolwiek mamy taki wstępny pomysł – ale nie chciałbym o nim mówić – zagospodarowania tego terenu. Do czasu dopóki nie będzie to zagospodarowane niech mieszkańcy korzystają z tego parkingu, bo w mieście miejsc brakuje. Zwłaszcza dla tych dojeżdżających, ze strony Stoczka Łukowskiego czy Stanina. Byłoby to myślę wygodne. Natomiast jeśli chodzi o rozgrywki, nie chciałbym uprzedzać ale na pewno 10 kwietnia na stadionie pojawi się o wiele więcej barw żółto-czerwonych.
Jak są prowadzone prace w kierunku poprawienia jakości murawy?
- Murawa została już zwałowana dwukrotnie, boiska treningowe zresztą też. I wzdłuż i w poprzek, lekkim wałem. Takim, który mógł wjechać, a nie zniszczyć boisko. Została murawa potraktowana takim specjalnym urządzeniem nakłuwającym trawę, został posiany specjalny nawóz i trawa uzupełniająca. Będzie ona ponownie wałowana, tym razem ciężkim wałem. Myślimy jeszcze o wymianie murawy pod bramkami. W miarę naszych możliwości postaramy się aby piłkarze mogli rozgrywać swoje spotkania na jak to możliwe najlepiej przygotowanej murawie boiska.
Czy jest jakaś wyznaczona osoba odpowiedzialna za murawę?
- Tak, oczywiście. Odpowiedzialną osobę za dbanie o murawę i cały stadion jest pan Dariusz Ciołek, były piłkarz. A wszystko nadzoruje pan Waldemar Machnio, który jest szefem Zespołu Miejskich Obiektów Sportowych. Na dzień dzisiejszy cała techniczna i nie tylko ekipa OSiR-u jest zaangażowana w pracę przy stadionie. A więc jeżeli chodzi o estetykę myślę, że powoli do rundy jesiennej uda nam się to wszystko odświeżyć, bo pracy jest dużo.
Jak wyglądają pana relacje z burmistrzem Dariuszem Szustkiem?
- Jak podwładnego z przełożonym. Ja znam swoje miejsce w szeregu. Burmistrz widzi problemy, które mają rozwiązywać jego podwładni i oczekuje od nich właściwej realizacji zadań. Trochę więcej niż trochę mi tych zadań przybyło. Jestem dyrektorem Osir-u, społecznie prezesem klubu, nie ma też już takiego stanowiska jak dyrektor klubu. Trzeba koordynować całość. Burmistrz bardzo interesuje się sytuacją w klubie i naprawdę bardzo pomaga rozwiązywać problemy. Bez przesady mogę powiedzieć, widać że mu na klubie bardzo zależy.
Da się pogodzić pracę w OSiRze i Orlętach?
- Musiałby pan zapytać moją żonę i ile ja teraz spędzam czasu w domu? , ile pracuję w domu do późnej nocy?. Ile razy muszę przyjeżdżać po kilka razy dziennie do Łukowa? Jest to trudne, ale nie jest niemożliwe.
Czy klub jest problemem dla miasta? Czy nie uważa się, że Orlęta to worek bez dna, z którego nie ma pożytku?
- Nie, myślę, że nie. Ja takiego odczucia nie mam, wręcz przeciwnie. Dotychczasowa współpraca z burmistrzem, ale także ze skarbnikiem, wydziałem oświaty, kultury i sportu skłania mnie do stwierdzenia, że klub nie jest wrzodem, że tak brzydko powiem dla miasta. Wręcz odwrotnie, miasto cieszy się, że jest taki klub. Powiem odwrotnie. Gdyby tak było jak pytacie to tego klubu , a zwłaszcza sekcji seniorów w rozgrywkach, już by nie było. Tak jak stało się w Międzyrzecu Podlaskim. Nie byłoby rozliczenia dotacji za 2010 rok. Na pewno nie byłoby dotacji na 2011 rok i lata następne i automatyczną rzeczą by było, że klub przestałbym funkcjonować. Trzeba by było ogłaszać upadłość, bo są długi. Nie można byłoby finansować dalszych zobowiązań wobec pracowników, dostawców, trenerów. A więc automatycznie umarłoby to śmiercią naturalną. Ale wszystkie, niektóre bardzo zdeterminowane działania burmistrza i Rady powodowały to, że robiono wszystko by klubowi pomóc. To jest moje odczucie. Nie mogę powiedzieć w żaden sposób, że klub jest tylko ciężarem. Widziałem na przykład z jaką dumą 31 marca burmistrz podejmował biegaczy Orląt, którzy reprezentowali miasto podczas biegów wiosennych we Francji. Padło też tam takie zdanie, że wygląd biegaczy – a byli ubrani w dresy Orląt – świadczy o pozytywnych zmianach w Orlętach. Władze miasta jak myślę, chyba się cieszą z tego, że zaczyna się tutaj zmieniać.
W przerwie zimowej mieliśmy zawirowania z piłkarzami. Był strajk, były odejścia. Jak pan oceni tę sytuację?
- Od pierwszego spotkania z piłkarzami, starałem się im patrzeć prosto w oczy, otwarcie i szczerze. Powiedzieć im całą prawdę. O tym, że co możemy zapłacimy. O tym o czym nie wiemy, nie możemy bo nie mamy na to dokumentów, nie zapłacimy. Nie ma takiej możliwości formalno-prawnej. Postarałem się przygotować częściowo autorski projekt porozumienia, przedyskutowany z radcami prawnymi. Prawnicy mówili, że jeżeli uda mi się to przeprowadzić to będzie to rewolucja funkcjonowania drużyn seniorskich w IV lidze. Przedstawiliśmy to piłkarzom. Najpierw poszło o 500 zł różnicy za premię po wygranym meczu. My zaoferowaliśmy w pierwszej wersji 4000 zł za wygrany mecz, co nie jest chyba małą kwotą na warunki tej ligi. Piłkarze zaproponowali 5000 zł. Na posiedzeniu zarządu postanowiliśmy zrobić krok w tych mediacjach w ich kierunku i postawiliśmy kwotę 4500 zł, ale już nic więcej. I to przedstawiłem na zebraniu z piłkarzami, w sposób jasny i szczery. Siedmiu graczy wstało i wyszło nie podejmując dyskusji. Myślę, że była to pewna demonstracja, przyzwyczajenie do układów jakie były przedtem. Potem jak wiemy niektórzy nieco przemyśleli sprawę i zmienili zdanie. Na pewno nikt nikogo nie będzie prosił. Kto chce niech gra. Jest dużo młodych zawodników. Pierwsze mecze chyba pokazały, że te debiuty okazały się trafione. Niech gra młodzież.
Jak to jest z piłkarzami, którzy odeszli? Otrzymali swoje karty czy nadal są formalnie zawodnikami Orląt?
- Piłkarze są formalnie zawodnikami ŁKS Orlęta Łuków. Oni zostali zgłoszeni na sezon 2010/2011, na jesieni podpisali deklarację gry zawodnika amatora do 30 czerwca 2011 roku. Ponieważ do nas nie złożyli żadnego oficjalnego pisma, że wycofują tą deklarację gry itd., więc ja rejestrując zawodników dodatkowych i potwierdzających tych zawodników z jesieni do rozgrywek wiosennych nie mogłem ich samodzielnie w żaden sposób wykreślić. Ludzie zmieniają zdanie, może i oni zmienią. Był tam przypadek kontuzji jak u Maćka Wryka. Może po tej kontuzji zechce wrócić do klubu, więc w dalszym ciągu do 30 czerwca są zawodnikami ŁKS Orlęta Łuków.
Czy w przypadku gdyby chcieli wrócić, są dla nich drzwi otwarte czy będzie problem z tym powrotem?
- Myślę, że to będzie zależało od trenera, drużyny i zarządu. Trzeba być mężczyzną, w przypadku zawodników piłki nożnej męskiej i podejmować decyzje odpowiedzialne. Natomiast jeśli drużyna i trener zgodziliby się na taki powrót, zarząd by wyraził zgodę, to ja nie mam nic przeciwko. Ja nikomu nie chcę utrudniać życia. Przykre jest tylko to, że gdy było ciężko oni się od nas odwrócili.
Na co stać piłkarzy?
- W tym składzie co jest obecnie na czołówkę IV ligi.
A kiedy awans?
- (uśmiech) Trudne pytanie, bo awans może nam „zagrozić” już od jesieni. Wtedy to będzie problem przed zarządem, natury takiej, czy nas będzie stać na ten awans. Biorąc pod uwagę po pierwsze stan finansowy klubu, bo musimy być realistami. Po drugie poziom wyszkolenia zawodników, bo nie oszukujmy się, poziom IV ligi, a III ligi to już jest inna bajka. Ilu z tych zawodników spełniałoby wymagania III ligi, a ilu trzeba było szukać, „kupować”. Ja jestem przeciwnikiem kupowania. Ja jestem za tym, abyśmy przede wszystkim szkolili sami swoją młodzież. Aby nie doszło nigdy do takiej sytuacji, do jakiej doszło kilka lat temu, że drużynę juniorów starszych, która zdobyła mistrzostwo województwa rozpędzono praktycznie na cztery wiatry. To oni powinni teraz stanowić cały trzon zespołu. I oczywiście bardzo dobra współpraca z klubami ościennymi, powinna powodować, że Orlęta Łuków powinny mieć jak najwięcej zawodników na dobrym poziomie. Natomiast w III lidze te wymagania są dużo, dużo większe. Zarówno jeśli chodzi o poziom zawodników, ich wyszkolenia ale także koszty, przejazdy, wyjazdy, noclegi i myślę, że nagrody też.
Jesteśmy świadomi sytuacji finansowej klubu w tym momencie. Co będzie kiedy jednak piłkarze zajmą jedno z dwóch premiowanych awansem miejsc?
- To wtedy zarząd będzie musiał usiąść i się nad tym zastanowić czy go na to stać czy nie. Bo ja jestem zwolennikiem tego, że nie wolno robić rzeczy na które nas nie stać. Po prostu wtedy wpadamy w bankructwo. Lepiej chyba powiedzieć sobie po męsku nie przed rozgrywkami, niż rozbudzić emocje, nadzieje, a później skapitulować w trakcie gry, tak jak na przykład Olender Sól. To wymaga wielu rozmów. Nie przesądzajmy co będzie. Zawodnicy mają postawiony cel: zwycięstwo, najlepiej w każdym meczu. Jaki będzie wynik ostateczny na zakończenie rundy wiosennej zobaczymy. I wtedy będziemy podejmować decyzje. Ja na pewno nie będę się bał sugerować zarządowi, abyśmy robili tylko to, na co nas stać. Ale może się okazać, że znajdą się sponsorzy, którzy powiedzą: my sfinansujemy rozgrywki III ligi. Wtedy tak. Natomiast na pewno z pieniędzy budżetowych miasta nie będzie to możliwe. Decyzja oczywiście będzie należała do całego zarządu.
Mamy jakby mały zwrot w polityce transferowej. Widzimy w składzie nowych chłopaków, z małych klubów, ale z regionu, naszych. Czy w tę stronę pójdą Orlęta?
- Tak, zdecydowanie tak. Myślę, że mamy tutaj bardzo dobry przykład Michała Botwiny, o którego zresztą biły się z nami mocno Orlęta Radzyń. W ostatniej chwili przypuścili ofensywę, gdy Michał był u nas już po obozie i rozmowach. Michał pojechał z nimi nawet na jeden sparing. My oczywiście wiedzieliśmy o tym. Na szczęście Michał, chyba i dobrze poszedł po rozum do głowy i pozostał u nas, z czego się bardzo cieszymy. Ale z zawodników z klubów ościennych to także Krzysztof Kierach i inni. W tym kierunku chcemy iść i dobrze układać sobie współpracę z klubami sąsiednimi zwłaszcza z naszego powiatu. Te perełki, które tam są, bo przecież bywają, plus nasi zawodnicy, mogą stworzyć trzon przyszłej drużyny. Taka ma być polityka, a nie kupowanie za ogromne pieniądze. Mieliśmy tutaj dwóch Afrykańczyków, czterech zawodników ze wschodu. Gdzie oni są? To jest naprawdę bez sensu. Sądzę, że dla kibica największym oczekiwaniem jest zwycięstwo drużyny. Nie sztuką jest awansować jak to zrobił Stoczek i dostawać po sześć czy dwanaście zero. Tej drużyny po rundzie wiosennej najprawdopodobniej nie będzie. To już przerabiała Krzywda, Adamów. Ja myślę, że chodzi o to by wygrywać, cieszyć się futbolem, a nie napinać za wszelką cenę. Ja zawsze powtarzam, że jeśli kogoś nie stać by jeździć mercedesem, a chce jeździć to niech sobie kupi to na co go stać. Oczywiście, że ambicje są. Ja też jestem prawdziwym kibicem, chciałbym grać z najlepszymi drużynami, tylko czy nas na to stać. To jest podstawowa kwestia. Natomiast wejście na trochę – pytam się po co. Rozbudzenie ambicji, złych ambicji, niezdrowych bo one nie są niczym realnym podyktowane. Wejście po to by dostawać po 12:0 w III lidze? To chyba bez sensu. Uważam, ze lepiej wygrywać w IV lidze naszymi zawodnikami niż przegrywać w III „kupionymi”. Aczkolwiek jeśli zbudowaliśmy już taki zespół, że będzie nam w nim brakowało dwóch, nawet trzech zawodników, to można ich pozyskać. Może nie na zasadach wielkich transferów, ale można. Na dzień dzisiejszy do III ligi nam trochę więcej brakuje niż dwóch piłkarzy.
Apropos transferów to chcielibyśmy dowiedzieć się w jaki sposób odbywają się poszukiwania nowych zawodników? Czy jest do tego wyznaczona odpowiednia osoba? Ktoś jeździ ogląda tych chłopaków?
- No nie mamy jeszcze takiego speca, niestety. (śmiech). Trenerzy drużyn młodzieżowych, pan Adam Kulik i trener Różański mają naprawdę niezłe rozeznanie w tym co się dzieje w okolicy. Nasi kibice też jeżdżą na niektóre mecze drużyn okręgówki, A-klasy, a nawet B-klasy. I mamy przykład Michała Botwiny, który był przecież zawodnikiem A-klasy. Może w tej chwili Bizon awansuje do okręgówki po wiośnie. Szkoda by było, aby taki chłopak marnował się w A-klasie lub okręgówce jeśli ma szansę pokazać się już w IV lidze i w IV lidze zdobywa bramki. Takie perełki chcemy wyszukiwać przy pomocy trenerów, a trenerzy się nawzajem znają, wymieniają między sobą poglądy itd. Na razie nie zatrudniamy takiego szukacza talentów, ale w przyszłości kto wie, kto wie…
A jeżeli jesteśmy jeszcze przy współpracy z ościennymi klubami to chcę powiedzieć, że chcemy być otwarci. Chciałbym podziękować serdecznie prezesom okolicznych klubów, w szczególności Bizona Jeleniec, a także Polesia Serokomla, Sokoła Adamów, Łazów, Stoczka Łukowskiego bo rozmowy transferowe dotyczące seniorów, ale także juniorów starszych były naprawdę bardzo konstruktywne. Podoba mi się, że potrafimy tak współpracować. Wychodząc im naprzeciw zaoferowaliśmy już oficjalnie udział zawodników tych klubów w szkoleniu bramkarskim. Włodek Lisiewicz prowadziłby takie szkolenia, zarówno dla naszych bramkarzy ze wszystkich grup ale także dla bramkarzy klubów ościennych. Takie wzajemne zaufanie i współpraca już procentuje.
Teraz prowokacyjnie. Będzie pan odwoływał albo ukrywał mecze?
- Nie sądzę bym odwoływał mecze bo przecież nie o to chodzi w sporcie. Natomiast „ukrywał” to nie bardzo wiem, co to znaczy i o co chodzi?
Mieliśmy już przypadek ukrytego meczu w finale Pucharu Polski z Orlętami Radzyń, który miał być w Łukowie, a odbył się po cichu w Białej Podlaskiej.
- Nie, nie, takich działań nie będzie. Jak Panowie widzicie wszystko ma być transparentne i przejrzyste. Wszystko ma odbywać się w granicach przepisów prawa. Żeby była jasność, jeżeli będzie taka potrzeba zorganizowania meczu podwyższonego ryzyka, bo takie mecze też są, to będzie on zorganizowany w rygorze ustawy o organizacji imprezy masowej. Na pewno jednej rzeczy chciałbym uniknąć – burd na stadionie i wokół niego, bo moim celem jest przyciągnięcie jak największej liczby kibiców na mecze – dzieci, młodzieży, rodzin. Natomiast na pewno jakieś wybryki chuligańskie, wulgaryzmy, awantury powodują, że rodziny nie przyjdą. Ja mam w tej chwili problem, bo bardzo mi zależy by 10 kwietnia było minimum 500 kibiców na stadionie. Rozmawiam ze szkołami. Dyrektorzy mówią, ze chętnie by pomogli, ale jest problem. Nie mogą zaprowadzić dzieci tam, gdzie będą padały wulgaryzmy bo wtedy ktoś ich oskarży, że oni kazali dzieciom tam iść i tego słuchać.
Jaka jest obecnie procedura przy organizacji spotkań w Łukowie? Co musi klub spełnić? Czyją zgodę uzyskać? Jakie wymogi odnośnie ochrony?
- Rozgrywki zostają zgłoszone na policję. Do ochrony jest wynajęta firma ochroniarska, dokładnie firma Cerber. Mamy już podpisaną umowę na ochronę. W zależności od przewidywanej ilości kibiców musi być odpowiednia liczba ochrony. Są także stewardzi, pracownicy informacyjni, którzy będą na bieżąco monitorowali sytuację. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo będziemy na bieżąco współpracowali z policją. Nie jest też żadną tajemnicą, że w związku z EURO 2012 nadzór na rozgrywkami już na poziomie IV ligi przejęło Centralne Biuro Śledcze. To się już wiąże przyszłościowo z zapewnieniem bezpieczeństwa na EURO. Przy każdej komendzie policji jest pracownik od tych spraw. Musimy więc w tym zakresie informować, ale sami jesteśmy też na bieżąco informowani o możliwych zagrożeniach w zakresie porządku i bezpieczeństwa publicznego. Podsumowując mecze o podwyższonym ryzyku będą organizowane zgodnie z ustawą o imprezach masowych.
A ilu kibiców gości może przyjąć nasz stadion?
- Stadion musi mieć zabezpieczone 5% ogólnie udostępnionych miejsc dla kibiców gości. Zakładając, że my mamy około 700 miejsc to mogłoby to być 35 miejsc. Natomiast my dopuszczamy 50 miejsc dla gości, byśmy mieli zapewnione bezpieczeństwo. Co będzie jeżeli przyjedzie 350 tak jak planowało kiedyś na Chełmiankę , trudno powiedzieć. Będziemy się starali wspólnie z policją to zabezpieczyć, ale już na pewno na zasadach typowej imprezy masowej, meczu o podwyższonym ryzyku.
Współpraca z Akademią Piłkarską Legii Warszawa. Czy będzie rozwój tej współpracy?
- W tej sprawie wypowiadał się już Adam Kulik. Scedowałem całe to zadanie na niego. On był na ostatnim spotkaniu. I w tej chwili nadal oczekujemy nowych propozycji od Legii.
Wspominał Pan wcześniej o współpracy z AMPLUS-em? Jak będzie ona wyglądała?
- My już na bieżąco współpracujemy. Po pierwsze, chcemy objąć szkoleniem ich bramkarzy, tak jak w przypadku drużyn sąsiadujących. Kolejny aspekt to współpraca przy organizacji turnieju, który ma się odbyć w czerwcu. Chodzi o międzynarodowy turniej im. Antoniego Trybonia, ale także o wspólne wykorzystanie boisk i obiektów i kontynuację procesu szkolenia młodzieży.
Nadal to będą dwa oddzielne kluby?
- Naturalnie. Nie ma takiej potrzeby, żebyśmy odbierali im ich tożsamość. AMPLUS kiedyś powstał, jest to stowarzyszenie, skupiają wokół siebie rodziców itd. Nic nikomu nie chcemy na siłę zabierać. Byłoby to niezdrowe podejście, gdybyśmy próbowali na siłę przejąć np. zawodników AMPLUSA do Orląt. To może być np. na zasadzie podpisanych umów partnerskich.
Powołane zostały nowe sekcje, o których pan już wspominał. Jak już wiemy, że biegacze już startowali pod szyldem Orląt. Czy inne też zaczęły już działać?
- Bokserska już zaczęła działać. Katarzyna Karwowska startowała w eliminacjach do Olimpiady Młodzieży. Myślę, że najpóźniej od 10 kwietnia wznowi treningi sekcja piłki nożnej kobiet. Odnośnie sekcji szachów i warcabów też jesteśmy po rozmowach. Oczywiście nie będą to sekcje takiej rangi jak piłka nożna mężczyzn ale chcemy dać alternatywę różnym zainteresowaniom. Jesteśmy otwarci na ich funkcjonowanie. Oczywiście inne sekcje też już trenują i będą jeździć na zawody.
Drużyna piłki nożnej kobiet planuje przystąpić do ligi w następnym sezonie?
- Wszystko będzie zależało od tego ile dziewcząt będzie chciało uprawiać ten sport. Zastanowimy się czy to będą tylko treningi czy już jesienią będziemy mogli zgłosić drużynę do rozgrywek. Przypomnę, że w 2002 roku otrzymaliśmy z LZPN taką propozycję utworzenia drużyny jako MKS Delfinek w lipcu, a w sierpniu drużyna przystąpiła do rozgrywek i to z dużym powodzeniem. Jak będzie w tej chwili, nie wiadomo. Wtedy mieliśmy bardzo duży potencjał, były: Magda Marton, siostry Sosnowskie, była Magda Orzełowska, która będzie teraz trenowała dziewczyny. Tych dziewczyn było dużo. Była też Edyta Szlaska. Dzisiaj trudno powiedzieć, jakim potencjałem będziemy dysponowali. Wiemy, że zainteresowanie dziewczyn jest i nie chcemy tej sekcji zaprzepaścić. Ona funkcjonowała w MKS-ie do jesieni, gdzie około 12 dziewczyn uczestniczyło w treningach, ale to jeszcze za mało by brać udział w rozgrywkach.
Mówił pan o tym aby żadna z sekcji nie była dyskryminowana. Wiadomo piłka nożna jest wiodącą sekcją, ale będzie się Pan starał by pozostałe także były doceniane?
- Przyszedłem do klubu dokładnie po to, by był równomierny rozkład sił. Wiadomo, że proporcjonalny bo najwięcej zawodników uprawia sport w sekcji piłki nożnej, w poszczególnych grupach młodzieżowych. Jest też siatkówka, podnoszenie ciężarów, teraz jest boks, wprawdzie nieliczna sekcja, ale już jest. I chciałbym aby wszystkie sekcje mogły funkcjonować i żeby te środki, które będą miały zapisane w budżecie z oferty ze środków otrzymywanych z budżetu miasta, były przez nie wykorzystywane. Dlatego nie będzie już tak, jak było poprzednio, że w kosztach tych sekcji znajdowali się pracownicy administracyjni.
Czy pana zdaniem Orlęta to nadal marka?
- Myślę, że tak. W moim odczuciu tak. Choćby sama sytuacja jaka nastąpiła na przełomie roku, wywoływała ogromne zainteresowanie w mieście. To świadczy, że jest zainteresowanie nie tylko na zasadzie sensacji ale też marki. Także troski wielu ludzi na utrzymanie tej marki jaką są Orlęta. To jest tradycja, to jest historia, to są osiągnięcia i piłkarskie i w innych dyscyplinach. Aby spuentować to pytanie odwołam się do wywiadu którego udzielił prezes Smolarek z Zakładów Mięsnych. Kiedy był zapytany czy warto inwestować w Orlęta, stwierdził, że warto.
No właśnie. Wywiad z prezesem Smolarkiem. To tylko słowa, czy za słowami idą też czyny?
- Mamy już podpisaną wstępną umowę współpracy. Klub w momencie kiedy nie otrzymał jeszcze dotacji z miasta musiał funkcjonować. Koszty generują się codziennie. Aby je pokryć otrzymaliśmy już z Zakładów Mięsnych pierwsze pieniądze pozwalające na pokrycie najpotrzebniejszych potrzeb. Mamy umowę, która jest jakby otwarciem do dalszych rozmów. Czy to o sponsoringu strategicznym czy innym. Zresztą myślę, że już 10 kwietnia na stadionie będzie to widać.
Jak Pan chce zachęcić aby ludzie znów przychodzi na stadion? Z wyjątkiem derbów z Radzyniem, ciężko o to.
- Jeżeli chodzi o widownię to składa się on z kilku warstw, są kibice ci najbardziej fanatyczni, są też ci, którzy po prostu chcą pooglądać mecz albo nie mają co robić w domu. Mnie zależałoby, żeby byli tacy kibice jacy byli w Stoczku Łukowskim po prawej stronie od budynku. Była tam ta zorganizowana grupa z flagą. Ja nie słyszałem tam żadnych wulgarnych odzywek itd. Natomiast obok mnie stała grupa, „dziadków” która do 60 minuty cały czas krzyczała do trenera: „ta ostatnia niedziela”. To jest przykre bo ja uważam, że kibic jest z drużyną kiedy ona przegrywa i wygrywa. A tutaj jest to takie złośliwe, kąśliwe, niepotrzebne. Ja mam trochę inny pogląd na kibicowanie. Jestem z tą drużyną na dobre i na złe. Albo nie jestem wcale. A nie jak ona wygrywa to chwalę się, że „moi wygrali”. To nie o to chodzi w tym wszystkim.
Zależy mi natomiast na tym, by ludzie wrócili na stadion. Jeszcze nie wiem jak do tego doprowadzić. Chcę współpracować z kibicami i byśmy wspólnie opracowali po pierwsze jak sprawić by przede wszystkim na stadionie było bezpiecznie. Zwłaszcza na tych meczach bez podwyższonego ryzyka. Takie mecze też są. Aby to była zabawa, fajnie spędzony czas, aby ojciec zabierał syna, córkę. Przychodził na mecz. By matka się nie bała o dziecko. Kiedyś Adam Kulik opowiadał, że on tylko pierwszy i ostatni raz zabrał żonę na stadion. Powiedziała, że więcej nie przyjdzie. Ja też swojej żony na stadion nie wezmę. Ludzi drażnią wulgaryzmy i takie rzeczy, które nie powinny mieć miejsca na stadionie. Jest to oczywiście okazja do jakiegoś ekspresyjnego zachowania ale niekoniecznie chamskiego. Jestem za wyeliminowaniem przekleństw także w drużynie. Nie na tym polega gra. Gra polega na umiejętnościach, a nie na ilości rzuconego „mięsa”. Planowałem na pierwszy mecz zorganizowanie pewnego eventu, imprezy towarzyszącej, ale z racji na datę 10 kwietnia się to nie odbędzie. Myślę, ze uda się zorganizować losowanie nagród wśród kibiców. Ponadto chcielibyśmy aby na stadion zaczęły przychodzić szkoły. Zależy, mi aby trenerzy osiedlowi w ramach zajęć przyprowadzali na mecze swoich podopiecznych. Chciałbym aby trenerzy wszystkich sekcji działających w Orlętach przyprowadzali swoich zawodników, ale nie tylko. Damy bezpłatne karty wstępu nie tylko zawodnikom, ale ich rodzicom także. Tych pomysłów jest więcej. Chcemy żeby był jakiś wpływ z biletów, bo bez sensu byłoby otworzyć bramę i wpuszczać bez kontroli. Chcemy jednak aby tych ludzi było na meczach jak najwięcej. W końcu mamy grać dla kibiców a nie tylko dla samej gry.
Jak będą wyglądały ceny biletów?
- Bezpłatne wejścia dla kobiet, dzieci i młodzieży z łukowskich szkół podstawowych. Za darmo wchodzą też zawodnicy ŁKS Orlęta Łuków na podstawie karnetów, sponsorzy, vipy, prezesi klubów z powiatu łukowskiego, sędziowie obserwatorzy i media na podstawie akredytacji. Bilety ulgowe w wysokości 3 zł dla emerytów i rencistów, młodzieży uczącej się w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych oraz studentów. Będziemy też rozmawiać na temat zniżek z klubem kibica. Cena biletu normalnego to 5 zł.
Dziękujemy za rozmowę i poświęcony czas.
- Ja również bardzo dziękuję i liczę na dalszą konstruktywną współpracę.
Wywiad przeprowadzony przez redakcję orleta.lukow.pl 3 kwietnia 2011.